20 czerwca 2016

Pierwszy

Aelin

  Stoję na peronie 9 i 3/4, i przypominam sobie jak dostałam się tu po raz pierwszy. Pojedyncze promyki słońca dotykają mojej twarzy, a ja chwytam za uchwyt kufra i przymykam powieki. Chociaż minęło pięć lat, dobrze pamiętam ten moment. Może to dlatego, że często o nim myślałam, nie dając mu odejść.

  Pamiętam, że to był wyjątkowo słoneczny dzień, ale za to nieco chłodny. Stałam ściśnięta pomiędzy prawie przeładowanym kufrem a dumną ze mnie mamą. Byłam wtedy strasznie podekscytowanym i zbyt przerażonym dzieckiem... Które okropnie bało się z kim usiądzie w przedziale, czy jej bagaże się nie zgubią i do jakiego domu trafi oraz z kim będzie w dormitorium. Miałam spędzić pierwszy dzień w szkole bez obecności rodzeństwa, żebym mogła znaleźć sobie jakieś towarzystwo, które nie byłoby nimi. Bałam się tak bardzo, że pewnie wypieki na mojej twarzy były doskonale widoczne, a sukienka w kwiatki , którą miałam na sobie, zdawała się przyciągać zbyt wiele uwagi. Każdy krok kosztował mnie wiele samozaparcia. A jednak dałam radę i niczego nie żałuję. Gdybym wtedy stchórzyła, pewnie musiałabym się uczyć w domu.

  Teraz jednak jestem już prawie weteranem - to szósty rok w Hogwarcie. Szósty rok w Ravenclawie, mojej bezpiecznej przystani. Tak bardzo stęskniłam się za tym miejscem, że myśl o byciu przerażoną wydaje mi się śmieszna.

  Więc kiedy patrzę na tłumy ludzi: mnóstwo przestraszonych pierwszoroczniaków, zatroskanych rodziców i wprawionych w boju uczniów, czuję coś na kształt wspólnoty: to jakby druga rodzina, nie ważne jak bardzo się wszyscy różnimy.

  Przepycham się w kierunku najbliższego wejścia do pociągu, starając nie zachowywać się jak ludzki taran i wykonywać zwinne uniki. W końcu docieram na miejsce, ale nie wchodzę do środka. Prawdę mówiąc nie mam nawet szansy, bo dopada mnie Victoria.

- Aelin Rose Snow! - krzyczy radośnie na mój widok i już po chwili tonę w uścisku, starając się złapać oddech. Znajomy zapach różanych perfum wypełnia mi nozdrza. Wszystko wydaje się być takie jak zawsze. Poza tym, że trochę ścięła włosy, chociaż nadal pozostają dosyć długie i blond. - Jeju, jak ja się za tobą stęskniłam, głupolu.

- Pisałyśmy listy - przypominam jej, chociaż doskonale wiem, że to nie to samo. - Co to nie zmienia faktu, że ja też - uśmiecham się,

  Jeszcze raz mnie ściska, a potem puszcza, by mi się lepiej przyjrzeć.

- Schudłaś, pączusiu.

  Przewracam oczami, chociaż to był całkiem przyjemny komplement.

- Jak tam twój paryski książę Eric? - staram się sprowadzić rozmowę na nią. Poza tym naprawdę mnie to ciekawi. Z jej opisów wiem, że ten chłopak naprawdę potrafił zawrócić w głowie.

  Victoria obejmuje mnie ramieniem i wsiadamy do pociągu. Gwar na peronie zdaje się narastać, więc cieszę się, że tutaj jest chociaż odrobinę ciszej,

- Nijak. Zwiał z jakąś rudą włoszką. Dlatego zawsze mówię - rozkłada ramiona - że wolę moich przyjaciół od tych wszystkich narcystycznych szumowin.

  Już mam jej odpowiedzieć, kiedy w korytarzu pojawia się znajoma twarz: Krukon z tego samego roku, Bruno Mundfaul. Mówię mu "Cześć", a on kiwa głową i idzie dalej. Mimowolnie zauważam, że jest jeszcze wyższy niż zwykle, a jego sylwetka jest jakby szczuplejsza i lepiej zbudowana. Jeszcze chwilę patrzę na jego plecy w granatowej koszulce i końcówki jego brązowych włosów, które lekko kręcą się na karku, zanim wchodzi do przedziału.

- Ochłoń - Tori używa swojego scenicznego szeptu, zanim wpycha mnie do pustego przedziału.

- Jest niezły - przyznaję. - Ale ja jestem tylko głupią, dziecinną i uroczą dziewczyną. Nie w jego typie.

- Mówisz jakby uroczość była czymś złym. Jesteś Krukonką - zauważa, wpychając swoje bagaże na górną półkę. - I to w dodatku najmądrzejszą jaką znam.

  Patrzę na nią przez chwilę. Chociaż inni mogą brać ją za pustą ślicznotkę, ja wiem lepiej: moja najlepsza przyjaciółka zawsze wie co robić i jak mnie pocieszyć. Może nie przez cały czas przykłada się do nauki, ale myśli całkiem trzeźwo i jest cholernie bystra. A w dodatku inaczej patrzy na życie i za to ją kocham.
 Co nie znaczy, że zawsze się z nią zgadzam.
Macham różdżką, posyłając jej bagaż na półkę pod sufitem i uśmiecham się.

- Dziękuję. - Chowam różdżkę do kieszeni i wyciągam dłoń, pomagając jej zejść. - Tylko nie myśl, że kiedykolwiek powiem do niego więcej niż "Cześć". - Odgarniam włosy z twarzy.

Nie ma mowy. Jakiekolwiek kontakty z obcymi, w moim wypadku, kończą się tragicznie.
Idź po mleko, Aelin.
Haha. Bardzo śmieszne. I może jeszcze pogadaj z ekspedientką?

- A "dzień dobry"?

Unoszę brwi. Uparciuch z niej.

- I "dzień dobry".

- W takim razie możesz powiedzieć "kocham cię". Ma mniej liter.

Rzucam jej ostrzegawcze spojrzenie, po czym, widząc jej niewinną minę, wybucham śmiechem.

- Jesteś okropna.

- Okropna to ja będę, kiedy z nim nie porozmawiasz, nieśmiałku.

- Jaaasne - specjalnie przeciągam sylaby. - Gdzie jest Lizzy?

  Victoria patrzy na mnie znacząco jeszcze przez chwilę, po czym wstaje i chwyta mnie za rękę.

- Jak zwykle się zgubiła.

Wychodzimy ponownie na korytarz, aż w końcu z tyłu pociągu znajdujemy naszego fioletowowłosego potwora.

- Aelin, Tori! - na nasz widok wyrzuca dłonie w górę, po czym pędzi, by nas uściskać. - Jak się mają moje wredne dziewczyny?

- W poniedziałki nosimy różowy. Nie możesz z nami siedzieć - rzucam aluzję do filmu Wredne dziewczyny, patrząc na nią sceptycznie, kiedy wybucha śmiechem. Po chwili dołącza do niej także Victoria, która ciągnie nas w stronę pustego przedziału. Jej śmiech jest delikatniejszy, brzmi jak dzwoneczki.

- Ciebie też miło widzieć, maleńka - Lizzy nasuwa swoje okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy i ciągnie za sobą kufer. - Takie ciężary powinni za nas nosić faceci - skarży się.

- Aelin ma jednego - od razu donosi Vicky.

Wydaje się ze mnie jęk protestu.

- W dodatku on jest od nas - dodaje prawie szeptem.

- Masz faceta? - Lizzy otwiera szeroko usta.

- Mam go na oku - poprawiam ją, mając ochotę zapaść się pod ziemię. - To nie takie proste...

- Czemu? - Pyta Lizzy. - Jest gejem?

Siadam z westchnięciem na swoim miejscu naprzeciw blondynki.

- Nie. Bo jestem normalnym człowiekiem. I nie rozmawialiśmy nigdy tak... No wiesz, na poważnie. Poza tym to coś nowego. Znaczy... Wiem, że jest mądry i naprawdę świetny, ale...

- Och, siedź cicho - fioletowowłosa szturcha mnie swoim kościstym ramieniem, po czym poprawia biały top, tak by nie odsłaniał za wiele. - Wystarczy kilka ciosów, albo zaklęć i już będzie leżał u twoich stóp - mówi, szczerząc zęby.

- Nie jestem pewna, czy dokładnie o to jej chodziło - Vicky zaczyna się śmiać, po czym poważnieje. - Ale fakt. Jest trochę niedostępny. Słyszałam, że...

Ale ja jej już nie słucham. Wpatruję się w okno, bezmyślnie obserwując mijane krajobrazy: pola, lasy i piękne, błękitne niebo oraz świecące jasno słońce. Prawie czuję emocje wszystkich w pociągu i ja też nie mogę się doczekać. Wracam do domu. Ekscytacja wypełnia mnie aż po koniuszki palców. Chociaż mam przeczucie, że wszytko może się zmienić.

***


Bruno


 Przepycham się w kierunku jednego z wejść do pociągu, starając nikogo nie uderzyć łokciem. Po drodze mijam twarze dziesiątek osób, które uśmiechają się albo płaczą. Niektóre kojarzę, ale większość jest mi całkowicie obca. Gdy po raz kolejny mówię "Przepraszam", w końcu docieram do wejścia. W korytarzu pojawia się coraz więcej ludzi, więc szybko postanawiam znaleźć wolny przedział. Kilka pierwszych było zajęte, więc idę dalej. Wspólnie z Arturem wypracowaliśmy technikę - ja szukam wolnego przedziału, on szuka mnie. Z nas dwóch, to ja jestem tym bardziej punktualnym... A na pociąg zawsze przychodzę wcześniej, bo po tych kilku latach wiem, jak to jest z pustymi przedziałami.


 Przechodzę obok dwóch dziewczyn z tego samego roku. Kiedy chcę je minąć, jedna z nich patrzy mi prosto w oczy i mówi "Cześć". W mojej głowie prawie od razu pojawia się jej imię. Aelin, tak się nazywa i na dodatek też jest w Ravenclawie. Uśmiecham się i kiwam głową. Nie interesują mnie specjalnie dziewczyny, ale Aelin jest naprawdę ładna.

 Kilka kroków dalej widzę pusty przedział, więc czym prędzej do niego wchodzę.


 Co roku zauważam różnicę - przedział maleje. Wiem oczywiście, że w rzeczywistości to ja rosnę. Mimo to, bardziej podoba mi się wersja z malejącym przedziałem. Dzięki temu wszystko staje się bardziej magiczne. Siadam w oczekiwaniu na Artura i przez otwarte drzwi przedziału widzę, jak mija mnie Aelin z koleżanką. Ta dziewczyna stanowi dla mnie zagadkę od dawna. Z jednej strony wydaje się być taka krucha i delikatna, a z drugiej stanowcza i pewna tego, co robi. Nigdy z nią nie rozmawiałem, bo raczej powiedzenie góra dwóch słów na powitanie, nie liczy się jako rozmowa. Może w tym roku uda mi się w końcu z nią pogadać? Nie, nigdy nie odważę się do niej zagadać. Chociaż...

 
 Zapatrzony w okno, czuję klepanie po ramieniu. Odwracam głowę i widzę Artura, który wciąga już swoją walizkę do przedziału.


- Hej, stary - uśmiecham się.


- Witam, witam kolego - odpowiada, kładąc swoją walizkę obok mojej. - Jak tam minęły ci wakacje?


- W sumie, nawet fajnie. A tobie?


- Wiesz... - Artur zamyka drzwi, a następnie siada obok mnie. - Mógłbym skłamać, że dobrze. Ale wiesz, jak jest...


Przegryzam wargę, widząc smutek pojawiający się na twarzy kumpla. Gdy na pierwszym roku przypadkiem dowiedziałem się o jego problemach rodzinnych, przez następne kilka miesięcy truł mi głowę, abym nikomu nie mówił. Od kiedy przekonał się, że może mi zaufać, czasami mówi "Wiesz, jak jest...", a ja od razu wiem o co chodzi. Nigdy nie powie tego wprost.


- Nie martw się, stary - klepię go po ramieniu i szybko zmieniam temat. - Ciekawe ile zakładów w tym roku przegrasz.


- Cicho bądź! - odpowiada, a wyraz jego twarzy się zmienia. - Ale już trudno. Jeden głupi zakład...


- Dzięki niemu wygrałem!


- Nie bądź taki do przodu, bo z miotły spadniesz!

 Oboje wybuchamy śmiechem. Kiedyś szukaliśmy mugolskich powiedzeń, a następnie przerabialiśmy je. Muszę przyznać, że tego nie da się zapomnieć. Nie wtedy, kiedy jedna "poprawka" jest bardziej zabawna od drugiej i zawiera dość ciekawy dobór słów.
 Kiedy przestajemy się śmiać, Artur pyta:


- To jak tam plany na ten rok?


- Jakoś tak... - Szczerze, to nie bardzo myślałem o przyszłości. Przecież może zdarzyć się coś, co zmieni moje postrzeganie świata o dziewięćdziesiąt stopni, albo przeciwnie: kolejny rok minie normalnie... Nigdy nie wiadomo, co nas czeka, prawda? - Chcę po prostu dać sobie spokój z planowaniem. Co ma być, to będzie.


- I wreszcie gadasz z sensem! - uśmiecha się Artur.


Kiwam głową i pozwalam, by pociąg zawiózł nas prosto w przyszłość.


* * *

Ogromnie przepraszamy za opóźnienie, to pewnie przez lenistwo (cóż, bardziej moje)(ej, ja też się ociągałam!), no i naukę. Eliksiry się same nie zaliczą! W każdym razie to już się (prawie na pewno) nie powtórzy. Przepraszam za błędy i mam nadzieję, że moja część (i ta druga też! ) się wam spodobała ♡


Endżi



2 komentarze:

  1. Zaczęło się dość typowo, zwykła rozmowa podczas czekania na peronie i spotkanie przyjaciółek po letniej przerwie. Mało mogę rzec, gdyż niewiele się działo. Mam nadzieję, że więcej będzie się działo, gdy już dotrą do Hogwartu i nie mam tu na myśli typowych, romansowych sprzeczek, towarzyskich wyjść. Wybaczcie, jestem wymagająca, bo uwielbiam akcję w opowiadaniu, a że kocham, choć nie piszę o tej tematyce, to trochę wymagająca mogę być :D

    Za mało się dowiedzieliśmy od Bruna, przez to wydał mi się być nieco płytkim osobnikiem. Wypadałoby więcej informacji i uczuć od niego wyciągnąć, a nie tyle, że "mało interesują go panienki, lecz Aelin jest wyjątkowo ładna" - Za krótkie :/
    No i znowu, brakuje mi co napisać xD Mogliby trochę powspominać, to już by przybliżyło czytelnikom, jakie relacje między niektórymi bohaterami występują, a także innymi uczniami itp, choć nie wątpię, że jeszcze się o tym więcej dowiemy.

    Szkoda, że tak późno ten rozdział i że do tej pory nic nie ma nowego :/ Zapowiadało się naprawdę ciekawie z tym blogiem, tyle komentarzy w prologu, a tutaj smutek mi w oczy wchodzi, gdy widzę tylko ten jeden mój :/

    Z niecierpliwością czekam na next, napiszcie coś chociaż dla mnie!
    https://further-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz i obiecujemy poprawę!
      Jeśli chodzi o rozdział, nie miałyśmy pojęcia jak zacząć, bo pierwsze rozdziały zawsze i tak wychodzą takie oklepane. Ale może w następnych uda nam się to poprawić :)

      Usuń

Obserwatorzy